Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do krówki, owieczek, odwiedzała gołąbki, karmiła gęsi i kaczki. Po południu, gdy słońce nie tak już paliło, matka siedziała przed domem z kądzielą i przędła patrząc na prześliczne kwiatki i dojrzewające owoce, a dziewczęta biegły do pobliskiego lasu dla zabawy lub na jagody.
W zimie znowu najmilsze były dla nich wieczory: siadały wszystkie razem przy kominku, ogień trzaskał wesoło, one przędły, śpiewały, matka opowiadała im różne historie, co widziała na świecie lub słyszała kiedy od starszych ludzi; u nóg figlarnej Różyczki leżało jej ulubione jagniątko z małym dzwoneczkiem na bielutkiej szyi, nad Lilijką na kominku siedział biały gołąbek, najmilszy jej wychowaniec. W całej izdebce próżno szukałbyś jednego pyłku, rondle na półce świeciły jak złote, a ściany, pułap, podłoga były tak czyste i białe, że w królewskim pałacu nie znalazłbyś czyściejszych.
Właśnie zima pokryła ziemię grubą warstwą śniegu, drzewa stały białe od szronu, a przed okrutnym mrozem pokryły się w swoje nory zwierzęta i ptaki; na ciem-