Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powracali, królewicz zauważył, że minęli je znowu i zapytał o powód.
— Nie możesz tu wejść, królu — rzekł poważnie wierny sługa — gdyż byłbyś narażony na wielkie niebezpieczeństwo, przed którym strzec cię muszę.
— To być nie może — odparł stanowczo młodzieniec — powinienem i muszę znać cały mój zamek: nie jestem dzieckiem, strachów się nie boję, niebezpieczeństwo nie przeraża mnie żadne, przeciwnie nawet, pragnę poznać je koniecznie, abym się bronić umiał. Otwórz te drzwi natychmiast.
— Nie, panie, nie żądaj tego! Przysiągłem ojcu twemu, że ci drzwi tych nie otworzę i nie uczynię tego. Pamiętaj, że taką była jego wola i szanować ją powinieneś. On wiedział przecież, dlaczego wejść ci tam wzbrania.
— Ojciec miał mnie za dziecko i nie myślał o tym, że nie będę miał spokoju, póki tych drzwi nie otworzę. Mąż, rycerz i monarcha nie może lękać się rzeczy nieznanej i ustępować przed nią; nie ruszę się z tego miejsca, dopóki drzwi nie otworzysz.