Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uważył z radością, że nogi jej były białe, chociaż twarz i ręce zachowywały jeszcze barwę najczarniejszego węgla.
— Czy zostaniesz na noc drugą? — spytała dziewica, a gdy królewicz oznajmił, że jest to jego zamiarem, rozpłakała się z radości i nie wiedziała sama, jak ma dziękować za tyle dobroci.
Potem przyniosła jadła i napoju, aby królewicz pokrzepił swe siły i zaprowadziła go na wygodne łoże, aby wypoczął przed nową, jeszcze trudniejszą próbą.
Przed wieczorem Orlik dosiadł swego siwka i przejechał się po lesie, gdyż widok błękitnego nieba, świeżej zieleni, wody, chłodny powiew wiatru, sprawiały mu przyjemność większą niż kiedykolwiek i powracały spokój i nadzieję. Nie lękał się i dziś niczego, ale przyszło mu na myśl, że może utracić życie, a wtedy ani zaklęta ofiara nie odzyska praw utraconych, ani on nie zobaczy więcej drogich rodziców.
Tymczasem noc zapadła i królewicz odważnie zajął swoje miejsce wczorajsze na ławie. I znowu cicho było do 12-ej, lecz o samej północy brzęknęły łańcuchy, otworzy-