Ta strona została uwierzytelniona.
pałacyku, gdzie mu posługiwały same koty, skacząc po schodach tam i z powrotem.
Koty te spełniały swą czynność bardzo zręcznie i wesoło. Wieczorem, gdy siadano do stołu, dwóch z nich musiało przygrywać; jeden grał na basie, a drugi na trąbce, a dmuchał tak, że o mało mu faworyty nie poodpadały.
Po zjedzeniu posiłku, stół uprzątnięto, a kot rzecze:
— No Bartku, pójdź tańczyć ze mną!
— A daj mi spokój! — odrzekł Bartek.
— Ja z takim kocurem nie tańczę, tegom jeszcze nigdy nie robił.
— No, to zaprowadźcie go do łóżka, rzekł kot do służby.
I oto jeden oświecił mu sypialnię, drugi kot ściągnął mu buty, inny skar-