brzegu, aż go rzucił na ziemię. Pies mięso pochwycił, uciekł w kąt i pożarł.
— A teraz, — rzecze wróbel, — pójdziemy do innego sklepu, to znowu ci dostarczę jaki kawałek, byleś się mógł nasycić.
Gdy pies zeżarł i drugi kawałek, pyta go wróbel:
— I cóż bracie kundlu, najadłeś się?
— Tak, — odparł pies, — mięsa mam dosyć, ale chleba nie dostałem jeszcze.
— Możesz mieć i chleb, — rzekł wróbel, — pójdź zemną.
Zaprowadził go do sklepu z pieczywem i póty dziobał w parkę bułeczek, aż ją zrzucił na ziemię, a gdy pies więcej zażądał, wskazał mu innego piekarza i znowu dostarczył mu chleba.
Tak nasyciwszy kundla, pyta wróbel:
— Cóż, braciszku, najadłeś się?
— O tak! — odparł kundel, — ale teraz chciałbym trochę wybiedz za miasto.
I obaj udali się na gościniec. A że było gorąco, gdy więc zaszli już dość daleko, pies rzecze:
— Zmęczyłem się, i — chciałbym się trochę przespać.
— Dobrze, prześpij się, — odparł wróbel — Ja sobie przez ten czas posiedzę na gałązce.
Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Londyński).djvu/151
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.