Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Londyński).djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ach, puść mnie, puść, puść, kochanie!
— Nie! — odparł uczeń. — Drugi raz się nie dam złapać. Kto mi raz zalał sadła za skórę, tego nie wypuszczę.
— Jeżeli mnie uwolnisz, — zawołał duch, — to ci dam tyle, że ci wystarczy do końca życia.
— Nie, — odparł uczeń, — chcesz mnie oszukać.
— Lekceważysz własne szczęście... — Wszak ja ci nie chcę zrobić nic złego, lecz wynagrodzić cię hojnie.
Uczeń pomyślał: „spróbuję, a nuż słowa dotrzyma? W każdym razie, krzywdy żadnej mi nie zrobi!“
Co pomyślawszy, wyjął korek, a duch wyrósł znowu jak poprzednio i stał się potwornym olbrzymem.
— No, teraz otrzymasz nagrodę.
Co mówiąc, wręczył mu maleńki kawałeczek płótna, istny plasterek i rzekł:
— Jeżeli jednym końcem tej szmatki potrzesz jaką ranę, to rana zagoi się natychmiast, a jeżeli drugim końcem potrzesz stal lub żelazo, to zamienią się w srebro.
— Muszę to naprzód wypróbować, rzekł uczeń i podszedł do jednego drze-