Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Londyński).djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

flaszki i w tejże chwili ze środka wyskoczył duch i zaczął rosnąć, i rósł tak prędko, że w kilka chwil zamienił się w olbrzymiego chłopa, sięgającego głową, aż do połowy dębu.
— A wiesz ty, — zawołał doń olbrzym strasznym głosem, — jaka cię czeka nagroda za to, żeś mnie wypuścił?
— Nie wiem, — odparł uczeń bez trwogi, — skądże mógł bym wiedzieć?
— To ja ci powiem, — odpowiedział duch, — muszę ci za to kark skręcić!
— Powinieneś mnie był o tem wcześniej powiedzieć, — odparł uczeń, — to byłbym cię zostawił we flaszce; ale tymczasem głowy ci nie oddam, dopóki się nie naradzę z innymi ludźmi.
— Czy będzie mniej, czy będzie więcej ludzi, — odrzekł duch, — nagroda cię nie minie. Czy myślisz, że mnie z łaski tak długo trzymano w zamknięciu? Nie, to było za karę; jam jest potężny Merkury. Kto mnie uwolnił, temu kark muszę skręcić!
— Czekaj! — zawołał uczeń, to tak prędko nie idzie, muszę najprzód wiedzieć, czyś to ty rzeczywiście siedział w tej małej flaszce i jesteś prawdziwym duchem. Jeżeli wejdziesz do flaszki z powrotem, to uwierzę, i wtedy możesz sobie