Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W każdym razie niech pan uruchomi fabrykę. Będą straty, to trudno. Kiedy pan zatrzymał produkcję?
— Od dziś rana. Robotnikom powiedziało się, że szwankują maszyny. Może i ma pan rację. Może to i lepiej. Wobec tego od jutra znowu ruszymy.
Wprost z „Optimy“ pojechała do domu. Była wstrząśnięta wiadomościami, jakie otrzymała od Blumkiewicza.
Teraz już niczego nie rozumiała. Wszystko zdawało się zaciemniać coraz bardziej. Jeżeli przedtem nie można było przypuszczać, by Paweł pozbawił się życia, teraz należało wziąć pod uwagę, że mógł od jednego z zagranicznych odbiorców „Optimy“ dowiedzieć się o bezwartościowości kauczuku syntetycznego, w który nietylko sam włożył dużo pieniędzy, wciągnął również wielu kapitalistów obcych. Jeżeli jednocześnie poniósł znaczne straty na giełdzie, równałoby się to nietylko ruinie materjalnej, lecz także i podcięciu autorytetu moralnego.
W tych warunkach nie mogła sobie wyobrazić Pawła obezwładnionego, bez środków działania, wytrąconego z tej wspaniałej drogi, jaką tak szybko się posuwał naprzód. Tu należało liczyć się z najgorszemi możliwościami.
Wieczorem jeszcze raz telefonowała do Paryża, lecz bez żadnego skutku. W hotelu nic nie wiedziano. Nazajutrz wstąpiła do dyrektora Kolbuszewskiego w Centrali Eksportowej.
Była tu po raz pierwszy.
Centrala zajmowała cały front dużego gmachu przy ulicy Jasnej. Wszystko tu było urządzone może nawet z przesadnym przepychem. Wygalonowana służba, dywanami zasłane poczekalnie, luksusowe meble. W ciężkich ozdobnych ramach wisiały na ścianach fotografje różnych fabryk polskich. W środku w hallu wznosił się (inaczej trudno to było określić) ogromnych rozmiarów portret Pawła. Postać natural-