Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na ten temat odkładał do dnia swego powrotu. Wyjeżdżając najsurowiej zabronił Ottmanowi wdawania się z kimkolwiek w rozmowy na temat kauczuku, oraz udzielania jakichkolwiek informacyj.
Na dworzec odprowadził Pawła Krzysztof. Prosił, by Paweł nie przeciągał swego pobytu zagranicą, ze względu na lada dzień oczekiwany zgon pana Karola. Stan jego o tyle się pogorszył, że nie odzyskiwał już przytomności i odżywiano go sztucznie, co Paweł uważał za nonsens:
— Gdybym ja był lekarzem — powiedział doktorowi — nie przedłużałbym konania, lecz przeciwnie, zastrzyknąłbym takiemu pacjentowi większą dawkę morfiny. Nie pojmuję robienia czegokolwiek bez celu.
Lekarz jednak nie chciał się do tego zastosować i Paweł wyjechał nie doczekawszy śmierci stryja, narażając się na to, że będzie wezwany telegraficznie, gdyż na pogrzebie musiał być obecny ze względu na opinję publiczną i chciał być obecny ze względu na Krzysztofa.
Na dwa dni zatrzymał się w Paryżu, korzystając ze sposobności, by zobaczyć się z niektórymi ludźmi, związanymi z importem nafty i benzyny, by rozejrzeć się w możliwościach przywozu towarów polskich i zbadać stopień konsumcji kauczukowej Francji.
Nadto, licząc się z przyszłemi ewentualnościami, złożył wizyty kilku potentatom finansowym, co przyszło mu tem łatwiej, że ambasador polski otrzymał polecenie utorowania mu dróg do zawarcia potrzebnych znajomości.
Ułożył sobie pewną formułkę postępowania z tymi panami. Był poważnie żartobliwy i z punktu zaznaczał, że jest pierwszym Polakiem, który przyjeżdża do Paryża bez zamiaru zaciągnięcia pożyczki, lecz odwrotnie, w celu nawiązania stosunków osobistych z temi sferami, które byłyby zainteresowane w znalezieniu dużego rynku zbytu poza wschodnią granicą Polski.