Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawdopodobnie znalazłby czas na przemyślenie sposobów pozbycia się tego moralnego serwitutu. Ponieważ jednak bez reszty pochłaniały go plany centrali eksportowej i wielkiego przedsięwzięcia kauczukowego, uwalniał siebie od obowiązku zaprzątania mózgu kwestjami, nieposiadającemi przecie żadnych terminów ani żadnych konkretnych kształtów.
Pomimo to odczuwał pewnego typu skrępowanie, które występowało zwłaszcza wówczas, gdy oczekiwał jej przyjazdu. Zpoczątku myślał, że uczucie to z biegiem czasu wytworzy w nim niechęć do Krzysztofa, dokuczliwe zniecierpliwienie i drażniącą nudę, jaką rodzi w beznadziejnie niewypłacalnym dłużniku ustawiczne zjawianie się wierzyciela.
Jednakże wystarczało kilkominutowe spóźnienie Krzysztofa, by całą rzecz w innem ukazać świetle. Była to niewątpliwa niecierpliwość, niepozbawiona odrobiny niepokoju. I przeciwnie: obecność Krzysztofa, jego ciepły, napozór obojętny głos, pełne harmonji ruchy, subtelne rysy i zapach jego wody kolońskiej napełniały pokój łagodnem powietrzem, w którem się znacznie lepiej oddychało, w którem uśmiech zjawiał się nie pod przymusem mózgu dla jakiejś dyplomatycznej racji, lecz całkiem bez sensu, bez powodu i bez celu.
Poprostu dobrze mu było z tą dziewczyną. Znikło wprawdzie dawniejsze zaciekawienie, dawniejsza nieuzasadniona zawziętość, z jaką starał się zbliżyć do Krzysztofa, lecz pozostała sympatja, która może nabrała jeszcze wyraźniejszego dźwięku w owe wieczory, kiedy w pokoju panował zupełny mrok, a przez otwarte okna światło latarń ulicznych rzucało na sufit ruchomą koronkę liści kasztanów.
W jeden z takich wieczorów przyszła Nita. Najpierw telefonowała, a w pół godziny potem zjawiła się roześmiana, głośna, żywiołowa:
— Oto obrazek — zawołała — moi dwaj czcigodni i poważni wujowie siedzą tu pociemku niczem ro-