Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Prawda, Nito.
Nie używała żadnych perfum, a przecież pozostał po niej w salonie jakby zapach świeżości. Paweł siedział bezczynnie i długo nie zapalał papierosa. Gdy w przedpokoju prosił ją, by od czasu do czasu wstąpiła doń na pogawędkę, w jej odpowiedzi wyraźnie zabrzmiało zadowolenie, nie, to nie było zadowolenie, lecz — szukał definicji — może było to ciepło?... I nagle prawie fizycznie uczuł chłód.
— Jestem djabelnie samotny.
W pokoju było już prawie ciemno. Wstał i nacisnął kontakt. Kilkanaście lamp wielkiego żyrandolu napełniło salon zimnem jaskrawem światłem:
— Dlatego jestem silny — przeciągnął ramiona, aż mu zatrzeszczały stawy — właśnie samotność daje siłę. Samotność daje siłę. Siła jest poczuciem odpowiedzialności tylko przed sobą samym i więcej przed nikim.
Nastawił radjo. Z palisandrowej skrzynki rozległy się głębokie dźwięki uwertury „Lohengrina“. Przeszedł do gabinetu i zasiadł do pracy. Po godzinie, czy po dwóch odłożył ołówek i przetarł oczy. Taka dziewczyna jak Nita, to zupełnie coś innego, niż naprzykład Marychna. Ta jest nieznośnie głupia, nie do wytrzymania żadna, nijaka. Poprostu aparat do zaspokajania w higjeniczny sposób potrzeb fizjologicznych. Nita jest bezsprzecznie brzydsza, ale czy tu wogóle może grać rolę uroda?... Chodzi o coś innego...
Nigdy nie interesowały go kobiety. Uważał je za istoty, a raczej za przedmioty egzystujące dla celów utylitarnych. Gdyby umiał czemuś, co spotkał w życiu, naprawdę się dziwić, dziwiłby się przedewszystkiem tym mężczyznom, którzy poddawali się różnym cierpieniom przez kobiety.
— Pan jest wrogiem kobiet — powiedziała mu kiedyś kochanka jednego z przygodnych paryskich znajomych, gdy siedząc w kawiarni usiłował pogo-