Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z nim mówić nie może. Prosił ją, by przyszła nazajutrz, gdyż będzie miał cały wieczór wolny.
Cieszyła się na to. Jakże inaczej oddychała w jego atmosferze. Była tu tak spokojna i pewna. Nie czekało jej nic niespodziewanego, przerażającego, zapominała o owym nieustająco naelektryzowanym nastroju, jaki wytwarzała obecność Krzysztofa.
Kiedyś, szukając w filmie i powieści objaśnienia prawd oczekiwanej miłości, wyobrażała sobie, że składa się ona nietylko z czułych pocałunków, lecz i ze słów pieszczotliwych, wypowiadanych drżącym głosem, rzewnej tkliwości, z tysiącznych komplimentów i wzajemnych zachwytów. Dlatego, gdy znalazła to wszystko u Krzysztofa, wiedziała, że to miłość i nawet przebaczyć sobie nie umiała swego niewytłumaczonego pociągu do prozy, jaką jej dawał Paweł, do jego prawie zimnego stosunku do niej, który się rozżarzał tylko w chwili fizycznej podniety.
I dziwne: zanim przekonała się, że Krzysztof jest kobietą, już umiałaby raczej obsypywać Pawła niekończącą się litanją czułych słów, niż rewanżować się niemi Krzysztofowi. I tego jednak nie robiła nigdy, gdyż jakoś nie pasowało to do Pawła, byłoby śmieszne, nieprawdopodobne.
Tamto wstrętne i przeciwne naturze nie było miłością, zatem prawdziwą miłością musiało być to, co łączyło ją z Pawłem, a że brakowało w tem kwiatów, tęcz i słowików, oczywiście, było to naturalne, wyobrażenie zaś jakie dawniej o miłości miała — błędne i egzaltowane.
Teraz stokroć bardziej niż dawniej nie mogłaby, nie miałaby sił wrócić do Krzysztofa, wrócić do tych objęć, pocałunków i pieszczot, które napełniały ją odrazą nie do przezwyciężenia. Dla obrony przed niemi gotowa była chwycić się wszelkich środków aż do ucieczki pod opiekę Pawła włącznie. Co prawda nigdy, za żadne skarby, nie zdobyłaby się na przyznanie się mu do tego, że Krzysztof jest kobietą, że zmu-