Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jednak doszło do czego, nie zmieniał taktyki, a co więcej, sam przed sobą usiłował wykręcić się ze swej chwilowej słabości, przyłapywał siebie na tej śmiesznej gierce i nie umiał sobie tego przebaczyć.
A przecież zjednanie Krzysztofa nie było właściwie nieodzowne. Istniała jeszcze druga równie prosta droga... pozbyć się go.
Paweł już przed miesiącem dowiedział się, że stan zdrowia stryja budzi coraz poważniejsze obawy, że paraliż lada dzień może objąć cały organizm, czego znowuż nie wytrzyma serce. Wiadomości te zawdzięczał niewinnemu podstępowi. Mianowicie, chociaż czuł się świetnie, odwiedził domowego lekarza stryja, doktora Szulborskiego, skarżąc się na migreny i wyrażając przekonanie, że wiedza pana doktora, dzięki której stryj Karol miewa się tak dobrze, i tym razem...
Otóż w razie śmierci stryja, jedynym jego spadkobiercą pozostawał Krzysztof. A gdyby i jemu... przytrafił się jakiś nieszczęśliwy wypadek... W fabryce zaś o nieszczęśliwe wypadki nietrudno!...
U drzwi frontowych rozległ się dzwonek. Służba od dawna otrzymał zakaz zjawiania się po godzinie dziewiątej. Paweł wstał, przeciągnął się i poszedł otworzyć.
Zarumieniona od mrozu, z roziskrzonemi radością oczyma wpadła Marychna. Jej futro pachniało świeżem, zimne powietrzem, a usta miała jędrne i chłodne, jak pomarańcza.
— Uch, nareszcie — zarzuciła mu ręce na szyję.
— Tak ci było pilno?
— To też — zaśmiała się — ale nareszcie jutro jedziemy.
— Do Zakopanego?
— Gdzież tam! Do samej Szwajcarji!!!
— Ho, ho...
Była bardzo rozbawiona. Poprawiając włosy przed lustrem, trzepała wiadomości jedną za drugą, przeplatając to wszystko wykrzyknikami, wreszcie uplasowa-