szykownych lokalów. Pewno tak nalegał, żeby zaraz kupiła, dlatego, że dziś zabierze ją na dancing...
Jednak omyliła się. Nietylko nie zabrał, lecz nawet nie zatelefonował. Nie pokazał się też wcale w fabryce, ani tego, ani następnego dnia. Od Holdera dowiedziała się, że jest bardzo zajęty i że wszystkie dyspozycje wydaje telefonicznie. Dlatego właśnie oczekiwała, że i do niej zadzwoni. Każdy jednak odebrany przez nią telefon powiększał uczucie zawodu.
— Byłam dla niego tylko zabawką na jedną noc — myślała gorzko i chociaż nietylko nie pragnęła drugiej, lecz bała się jej, jako związanej ze wspomnieniem bólu, uważała się jednak za oszukaną, uwiedzioną i porzuconą.
Tak minął tydzień, podczas którego Marychna nie rozstawała się z najśmielszemi i najfantastyczniejszemi projektami. Raz chciała pójść do niego sama i zażądać wyjaśnień, to znów napisać rozpaczliwy list i zapowiedzieć samobójstwo, lub napisać inny do Krzysztofa, przyznać się do zdrady i prosić o pomstę. Krzysztof nie darowałby mu tego, chociaż to jego stryjeczny brat! Najwięcej kłopotu w tych planach sprawiało jednak futro: leżało, jak ulane, i było niesłychanie „twarzowe“. Odesłanie go Pawłowi byłoby dopełnieniem i tak nieznośnych nieszczęść.
Rozmyślała właśnie nad tem, rozbierając się do snu, gdy gospodyni poprosiła ją do telefonu.
— Jeżeli to on — myślała, nerwowo nakładając szlafroczek — potraktuję go takim chłodem, że no!
Niestety, nie mogła tego rozsądnego zamiaru uskutecznić, a to z tej prostej przyczyny, że zabrakło na to czasu. Mianowicie w słuchawce na jej „hallo“ odpowiedział głos Pawła:
— Jak się masz, Marychno. Przyjedź zaraz do mnie. Czekam.
Powiedział i położył tubę. Było to nad wyraz oburzające. Jedyną odpowiedzią, godną szanującej się kobiety, będzie absolutne niereagowanie na podobne
Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.