Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

godną falą między dobrze ocembrowanemi brzegami, wytworzonemi przez dostatek, miłość rodziców i opiekę.
Zwłaszcza o tej opiece dziwaczne już dawniej kursowały pogłoski. Opowiadano, że pani Teresa Dalczowa wychowuje syna pod kloszem. Podczas jego studjów miała mu towarzyszyć przez cały czas zagranicą i pilnować, by nie wdawał się w nieodpowiednie towarzystwo. Zapewne przesadzano mówiąc, że odprowadzała go na wykłady i z wykładów do domu, że nie pozwalała utrzymywać koleżeńskich stosunków i wogóle nie puszczała na krok bez siebie.
Krzysztof wprawdzie sprawiał wrażenie „mamusinego synka“, jak go w fabryce pocichu przezywano, nie wyglądał on jednak aż na tak ślamazarnego. Najlepszym tego dowodem było to, że tak prędko po wyemancypowaniu się wynalazł sobie kochankę i to jedną z najładniejszych dziewcząt w fabryce.
Paweł wyraźnie nie lubił Krzysztofa, zdawał sobie sprawę, że ten działał mu na nerwy. Pomimo to jednak starał się do niego możliwie zbliżyć, przedewszystkiem poznać go dobrze ze względu na swoje plany, a powtóre dlatego, że nie umiał przezwyciężyć zaciekawienia, jakie w nim Krzysztof wzbudzał. Chłód jego i coraz wyraźniejsze unikanie styczności z Pawłem jeszcze mocniej utwierdzały Pawła w postanowieniu. W jego naturze leżała rezygnacja tylko wówczas, gdy znalazł się poza kołem graczy, teraz jednak z dniem każdym bardziej czuł się w jego środku.
List banku „Lloyd and Bower“, zawierający zgodę na rozłożenie długu na raty, a adresowany do Zakładów Braci Dalcz i Spółki z powołaniem się na osobistą rozmowę z naczelnym dyrektorem p. Pawłem Dalczem, został wciągnięty do ksiąg firmy i wręczony przez Pawła Krzysztofowi:
— Bądź, Krzysiu, tak dobry i oddaj to twemu ojcu. Chciałem z tem być u niego sam, lecz dzisiaj, niestety, nie będę miał czasu, a sprawa jest pilna.