Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do czego, samej brakło śmiałości, gdyż on stawał się nagle ponury i rozdrażniony, czasami nieprzyjemnie ironiczny.
Pewnego razu na niejaką zmianę sytuacji wpłynął alkohol. Byli w kinie, a potem na kolacji. Krzysztof, który nigdy nie pił, tym razem sam zaproponował koniak, a później wino. Po kilku kieliszkach Marychnie zaczęło się kręcić w głowie i chociaż widziała, że on omija kolejkę, nie oponowała przeciw napełnieniu swego kieliszka. Gdy odwoził ją do domu, była mocno podchmielona, on chociaż pił mniej, również miał trochę w czubie, jak zauważyła, — dość, że wbrew swemu zwyczajowi, nie pożegnał jej w bramie, lecz wszedł na górę. W mieszkaniu już wszyscy spali. Ciepło pokoiku Marychny ogarnęło ich atmosferą intymną i podniecającą.
— Chce mi się całować i spać i sama nie wiem, czego bardziej — przytuliła się doń Marychna.
Bez słowa obsypał ją pocałunkami.
— Panie Krzysztofie — szeptała — Krzysiu, mój jedyny, mój najdroższy, czy nie gniewasz się na mnie, że tak do pana mówię... Ja tak cię strasznie kocham... Twoje usta są takie gorące... Mój ty najśliczniejszy... Ty mnie wcale nie chcesz... Ty mnie nie lubisz. Czemu mnie nie chcesz?... Powiedz, Krzychu, mój złoty... Czemu ty jesteś taki dziwny i taki inny, niż wszyscy mężczyźni? Powiedz?... Całujesz mnie, a odnoszę wrażenie, jakbyś się mną brzydził...
— Cicho, cicho, mały głuptasku — całował ją zdyszany.
— Ale nie gniewa się pan na mnie? Ja doprawdy nie wiem, co mówię, tak mi się kręci w głowie... O mój Boże... Krzysiu, Krzysieńku... Upiłam się, pocoś mi pozwolił pić... Kochany... Taka jestem senna...
— Chodź, ułożę cię do snu — powiedział przez zaciśnięte zęby i pociągnął ją do łóżka.
Nie opierała się, gdy zdejmował z niej sukienkę, pantofelki, gdy drżącemi rękoma odpinał pas od pod-