Strona:Boy-Żeleński - Piekło kobiet.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszelka praca była tylko ręczna, kiedy ciągłe wojny, krwawe pomsty, wycinanie w pień, były świętem prawem i chlubą, kiedy choroby i zarazy dziesiątkowały ziemię a przeciętny wiek człowieka był o połowę krótszy niż dzisiaj, — wówczas niewątpliwie trzeba było zapełniać te luki masą świeżego materjału. Kiedy rodzina była jedyną komórką organizacyjną, rękojmią znaczenia i bezpieczeństwa jednostki, wówczas, rzecz prosta, powstały owe pojęcia gloryfikujące liczne potomstwo. Stąd owe błogosławieństwa biblijne: „rozmnożę cię jako piasek na dnie morza“ etc. Dziś, liczna rodzina oddawna znaczy u biedaków nędzę, upośledzenie, niewolę, chorobę, śmierć, egzystencję sprowadzoną do potrzeb bydlęcych. Wyraz: stan błogosławiony stał się krwawą ironją.
Mimo to, uświadomienie ma do zwalczenia rozliczne przeszkody. Do wspomnianych czynników przyłącza się kler ze swym upartym konserwatyzmem i pasją utrudniania życia, aby skierować spojrzenia ludzi na tamten świat, podnosząc znaczenie i potęgę szafarzy, którzy mają klucz od jego szczęśliwości. Może gra tu rolę i interes samego kleru, który, jak wspomniałem, wiąże się nietylko z przyrostem, ale z „obrotem“... Bądź co bądź, są okolice — Bawarja, Flandrja — w których księża sami popierają regulację urodzeń; stwierdzili bowiem, że chłop mający niewiele dzieci jest konserwatywny, gdy chłop sproletaryzowany zbyt licznem potomstwem staje się wywrotowcem. Nie wiem, jakie motywy utwierdzają lekarzy niemieckich (90 procent lekarzy!) w ich zaciętym oporze wobec ruchu regulacyjnego: czy fałszywie pojęty patrjotyzm, czy może podświadome poczucie zawodowe, że jednak każde przy-