Strona:Boy-Żeleński - Piekło kobiet.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A więc dość ogłupiałą, żeby nie umieć listu dobrze napisać i wyrazić myśli, które po głowie się plączą. Jednak pozwolę sobie wyrazić Panu podziękowanie w imieniu wszystkich kobiet, które w sprawie przerwania ciąży głosu nie zabierały, nie zabiorą i zabierać nie będą, a które cierpią i umierają z powodu niegodziwego kodeksu, narzucającego kobiecie ciążę niepotrzebną i niepożądaną. Wpadł mi w ręce artykuł Sz. Pana pod tytułem W jaskini lwów.
Tak się złożyło, że pisząca ten list jest po operacji „zakazanej“ i może uwagi moje na ten temat, choć nie udatne, przydadzą się Sz. Panu w dalszej walce o ludzkie prawa dla kobiet. Otóż przerywanie ciąży stosuję czwarty raz. Warunki ekonomiczne i marne zdrowie nie pozwalają, żeby mieć więcej dzieci.
Dzieci moje są wątłe. Dwa razy po zajściu w ciążę udadawałam się do akuszerki i w obu wypadkach skończyło się na chorobie i lekarzu. Obecnie po zastosowaniu „najpewniejszego“ środka zaszłam znów w ciążę. Nie wiedząc o tem, zaczęłam chorować na płuca, trochę kaszlać, trochę gorączkować, aż pewnego dnia odplułam krwią. Lekarz stanem płuc się zaniepokoił, posłał mię do prześwietlenia, kazał leżeć, żeby nie przyszło do krwotoku płuc. Roentgen wykazał stare sprawy zwapniałe, w kilku miejscach nacieczenia płuc i nowe ogniska, analiza obecności prątków nie wykazała, ale lekarz mówił, że mogą być w stanie utajonym, czy przyczajonym. Lekarz orzekł, że stan jest nienajgorszy ale i nie dobry. Mam leżeć i uważać się za najważniejszą osobę w domu.
Po dwóch tygodniach okazuje się, że jestem w ciąży — ogarnęła mnie rozpacz.
Ale myślę tak: wobec tego, jaki jest stan płuc — nie mogę pójść do zwykłej akuszerki, jak to już czyniłam. Zwrócę się do Kasy Chorych. Jest lekarz, który mnie leczy, jest orzeczenie Roentgena. Zdawałoby się wszystko w porządku.

Posyłają mię na komisję. Jestem na tej komisji. „Pani chora na płuca? — Tu są orzeczenia, panie doktorze. — Nie chce pani mieć dziecka? (uśmieszek pana lekarza). Kiedy pani miała ostatnie dziecko? — Pięć lat temu. — No więc? Najwyższy czas mieć następne! (Zmrużenie oka i uśmiechy