Strona:Booker T. Washington - Autobiografia Murzyna.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zupełnie oszołomiony. Od lat ośmnastu pracowałem w Tuskegee i nie myślałem o niczem innem na przyszłość. Przytem, utrzymanie szkoły i jej codzienne wydatki coraz więcej zależały odemnie, więc dziękując moim życzliwym za ich wspaniałomyślność, zmuszonym byłem powiedzieć, że podróż do Europy, jest dla mnie niepodobieństwem, gdyż w czasie mojej nieobecności szkoła nie miałaby czem opędzić swych wydatków. Dowiedziałem się wtedy, że Henryk L. Higginson, z kilku przyjaciołmi, których nazwisk nie wymieniam, wiedząc, że wzięliby mi to za złe, krząta się gorliwie około zebrania sumy potrzebnej na zabezpieczenie bytu szkoły przez czas mojej nieobecności. Wobec tego musiałem ustąpić, nie miałem już żadnej wymówki Przygotowałem się zatem do wyjazdu.
Zdawało mi się, że to wszystko sen, nie mogłem uwierzyć w rzeczywistość tego projektu, nie mogłem uwierzyć, że naprawdę jadę do Europy. Urodziłem się niewolnikiem, wychowałem się w ciemnocie i ubóstwie. W dzieciństwie cierpiałem głód i zimno, nie miałem dachu nad głową. Byłem już dość duży, gdy po raz pierwszy usiadłem do nakrytego słołu. Dobrobyt i zbytek wydawały mi się zawsze jako wyłączny przywilej rasy białej. Co się zaś tyczy Europy, Londyn i Paryż przedstawiały mi się jako raj ziemski; i to ja — ja sam, miałem dostąpić niezrównanego szczęścia ujrzenia Europy! Ta myśl nie opuszczała mnie ani na chwilę.
Prócz tego miałem jeszcze inne powody do niepokoju. Obawiałem się, że gdy rozejdzie się wieść o naszej podróży, ludzie, nie wiedząc, w jaki sposób zostaliśmy do tego skłonieni, posądzą nas o dumę i chęć imponowania. Zbyt często, za młodzieńczych moich czasów, słyszałem także zdania o ludziach mojej rasy, którym się w życiu powiodło: zarzucano im, że pną się w górę, że przewróciło się im w głowie i że chcą małpować bogaczów. Obawiałem się, żeby tego samego nie powiedziano i o mnie. Mia-