Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/038

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
IV.
Macieju zawracaj!

Dnia 21. lutego 1863 roku, to jest prawie przed 37 laty, w jednej z dolin kujawskich, zmierzającej ku Gopłu, jechałem na małym folwarcznym koniku, w towarzystwie ekonoma, ze wsi Kamień, który służył mi za przewodnika.
Zmierzaliśmy do oddziału Mierosławskiego i Mielęckiego, którzy gdzieś nad Gopłem połączyć się mieli.
Rozbitek z potyczki pod Cieplinami z dnia 10. Lutego, ranny tam choć nie ciężko, przewożony byłem z dworu do dworu, gdzie wraz z moją osobą postrach paniczny wchodził.
I tak we wsi Katarzynie, na mój widok dzierżawca pan Zieliński w tej chwili do Warszawy wyjechał, — a pani Z. jakkolwiek odważniejsza, kazała mię choć w gorączce wywieźć, utopiwszy naprzód moje rzeczy w jeziorze, jako dowód, że ja sam się utopiłem.
Jakiś poczciwy kwestarz, Karmelita, przewoził mnie po nocach, uzbroiwszy się w trzy rewolwery, dla odparcia ewentualnego napadu włościan, bardzo źle dla powstania na Kujawach usposobionych.
W Oślęcinie u zacnej staruszki pani Ostrowskiej, pielęgnowano mię uczciwie, ale biedna pani O. umierała ze strachu, co nawet szczerze mi wypowiedziała, w sposób dość naiwny:
— Panie drogi, mówiła, pan się na śmierć poświęciłeś, to cię męka nie przestrasza, ale ja, panie! ja, co