Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

miał coraz więcej penitentów, wieczorem po zjedzeniu kawałka słoniny z chlebem i popiciu wódką, część żołnierzy przytuliła się do ziemi, przypruszonej śniegiem, a druga część krzątała się około pakowania rekwizytów, układając je na wozy. Na nasz pluton przypadła kolej strzeżenia jeńców moskiewskich.
Znowu też same jęki, żale, lamenty i prośby niewolników carskich, którym się zdawało, iż kosy, które dzierżyliśmy w rękach, były przeznaczone do rozerwania ich nędznych ciał na kawałki.
Ruch w nocy przyjeżdżających i wyjeżdżających z obozu powiększył się jeszcze, a w namiocie naczelnika nikt oka nie zmrużył. — Około trzeciej w nocy zbudzono wszystkich cichaczem i zalecono jak największy spokój. W milczeniu sformowały się szeregi, nas zapomniano zluzować ze straży, czy też umyślnie nas tam pozostawiono, bo aż około piątej zrana oddział kawaleryi przyszedł nas zastąpić, otoczono Moskali, kazano im ruszyć w pochód, a jęki i narzekania powiększyły się jeszcze, bo jeńcy myśleli, że ich na śmierć prowadzą.
Niestety, wyprowadzono ich za las i puszczono na wolność, a oni za parę godzin oddział moskiewski na nas naprowadzili. Ale nie uprzedzajmy wypadków.
W godzinę po wyprowadzeniu jeńców, furgony eskortowane przez kilkunastu kawalerzystów, wysłane byly w kierunku przeciwnym; wkrótce i piechota po wysłuchaniu cichej modlitwy Bernardyna i otrzymaniu od niego błogosławieństwa, ruszyła w pochód. Uszykowani byliśmy według regulaminu Mierosławskiego, to jest kompanie ustawiały się w trzy szeregi, z których pierwszy, frontowy, należał do strzelców, a dwa następne do kosynierów. Kompanij tych było cztery, z których dwie pierwsze tylko posiadały strzelców,