Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

od dwóch zaledwie, zdobyć się mogliśmy na kupienie dwóch noży rzeźnickich w pochwach blaszanych, jako uzbrojenie a dwóch kożuszków krótkich, wieśniaczych i wysokich butów, jako wyekwipowanie.
Dzień następny nie wyjdzie nigdy z mej pamięci.
Dla niepoznaki nie przerwaliśmy dnia tego wykładów, tak w szkole, jak w pensyonatach nie zwierzając się nikomu a zostawiając tylko pisemne zlecenia, co do naszych osobistych interesów, sekretarzowi progimnazyum. Dopełnialiśmy o tyle, o ile było można nasze wyekwipowanie a wieczorem zamknęliśmy się we trzech w naszem mieszkaniu.
Było to na końcu miasta, przy ulicy prowadzącej do Kowala, w domu piwowara Bojańczyka, na poddaszu, gdzie zajmowaliśmy trzy pokoiki z kuchnią. Zasłoniwszy dobrze okienka poddasza, zajmowaliśmy się laniem kul do pistoletów i ostrzeniem pałasza i naszych noży za pomocą ręcznej osełki, jakoteż nabijaniem kruciczki loftkami a w tych wszystkich wojowniczych przygotowaniach Juliusz był naszym mistrzem; ja bowiem i Józef nie znaliśmy się zupełnie na rycerskiem rzemiośle.
Rozmowa rwała się i nie kleiła: każden z nas skupiał się w sobie, oceniając ważność i stanowczość chwili.
Najpoważniejszym z nas był Józef, nie dlatego iż mając lat 24 był o dwa lata starszy odemnie, lecz z natury i z sierocej doli swojej. Ojciec jego były oficer z powstania listopadowego, jakoteż i matka, osierocili go w bardzo młodym wieku a opieka stryja także wojskowego i byłego emigranta, nie zawsze mogła dorównać rodzicielskiej, tembardziej, że stryjenka, Francuzka, nie odznaczała się podobno łagodnością charakteru. Po skończeniu gimnazyum w Lublinie spo-