Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I.
Przeczucie.

Powstanie styczniowe było — jak wiadomo — niespodzianką, nietylko dla całego narodu, ale nawet i dla Komitetu Narodowego Centralnego, który się poczuł bezsilnym wobec wypadków, spowodowanych branką, tym piekielnym wymysłem duszy Zygmunta Wielopolskiego. Nic więc dziwnego, że należąc do organizacyi i mieszkając podówczas w Włocławku wraz z mym serdecznym druhem i kolegą Józefem Stępowskim, o mającym nastąpić wybuchu nic nie wiedzieliśmy. Nic o tem także nie wiedział i naczelnik miasta Włocławka, Zagórski, sybirak, zajmujący podówczas stanowisko, zawiadowcy, czyli jakby dzisiaj powiedziano naczelnika stacyi kolejowej. Dopiero dnia 23. stycznia przywiózł nam Władysław Sławiński wysłaniec Rządu Narodowego, pociągiem kuryerskim z Warszawy znany manifest, proklamujący ogólne powstanie przeciwko wrogowi.
Radość, przerażenie i osłupienie napełniały naprzemian serca nasze, a poczciwy Józef, który przez dłuższe mieszkanie w Warszawie, obeznany był lepiej z tajnikami organizacyi, posmutniał gwałtownie, nie mogąc powstrzymać swych złowrogich przeczuć klęski. Ja miałem lepszą otuchę, gdyż dopiero od kilku miesięcy powróciłem z Petersburga do kraju i o organizacyi słabe a podniosłe miałem wyobrażenie.
Z tem wszystkiem obaj poczuwaliśmy się do obowiązku udania się na pole walki, lecz na Kujawach