Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przepraszam tedy jedynie i wyłącznie was laicy sztuki, począwszy od froterów, a skończywszy na koncertantach, którzy występujecie na estradę w tym tylko celu, aby zebrać fundusz dla kształcenia się w swej specyalności. Moja wina! moja wina! moja bardzo wielka wina!... żem włosami waszymi chciał wypychać materace melomanów, tymi szanownymi włosami, które są świadectwem waszego zamiłowania piękna, i bez których głowy pewnej klasy ludzi mogłyby się wydawać nieużytecznemi wyrostkami.
Mam nadzieję, że mi przebaczycie — wiecie bowiem, że jako człowiek, muszę posiadać niedoskonałości fizyczne i moralne. Cóżem winien, że patrząc na takie mnóstwo genialnych kompozytorów (w przyszłości) i tak małą cyfrę choćby elementarnie ukształconych terminatorów szewckich, pragnąłbym dla dobra ogółu pewną część pierwszych zamienić na drugich.
Nie sądźcie, aby te życzenie moje nosiło na sobie cechę absolutyzmu.
Bynajmniej! Tacy starzy, zakamieniali grzesznicy, jak Wieniawscy, Noskowscy, Żeleńscy, Kątscy, Grosmanowie, Münchheimerowie, Górscy, Krzyżanowscy, Różalscy, Brzeziccy i t. p., ci już bezwarunkowo dla moich utylitarnych widoków są straceni Z nich już nigdy nic nie będzie, oni urodzili się, żyli i zginą muzykami!
Ale wy, tacy młodzi, tacy dzielni, tacy obiecujący!... Gdybyście się też krótko ostrzygli a wzięli do hebla i kopyta nie dla marnego indywidualnego zarobku, ale dlatego, aby do rzemiosł naszych