Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kto ją kupił, jest wynalazkiem niewątpliwie pięknym; lecz o ileż niższą jest ona moralnie od owych pełnych a giętkich lasek, któremi z taką łatwością i wdziękiem ogrzewać można było różne części ciała nawet nieprzyjaciołom swoim!...

Rzuciłeś szlak świetlany i brodzisz w ciemności,
Wieku! któryś się wyparł bliźniego miłości.
Rzuciłeś bart szlachetny i grzęźniesz w miękkości,
Myślisz, jak ogrzać skórę, a nie dbasz o kości.
Pedam ci więc, że w długim ciągu dziejowości
Staniesz się wieku wstydem i strachem ludzkości!

Mógłbym jeszcze napisać z kilkadziesiąt takich filozoficzno-historycznych wierszy; nie chcąc jednak odbierać kawałka chleba poetom i poetkom-myślicielkom naszym, wracam znowu do prozy i wynalazków.
Przed kilkoma dniami u jednego z pp. przedsiębiorców, widziałem dwie następujące maszynki antizłodziejskie.
Pierwszą była szuflada bez zamku, która (jeżeli otworzy ją osoba, nie znająca sekretów właściciela) ogłasza fakt ten dzwonieniem, zdolnem obudzić umarłego.
Drugą jest przyrząd, który umieszczony przy drzwiach, w razie otwierania takowych przez złodziei, ogłasza fakt ten dzwonieniem, zdolnem zabić żyjącego.
O ile maszynki te są praktyczne, dowiodą dwa wypadki, o których słyszałem podczas pobytu mego w Filadelfii.