Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

On. A pocóż szafę przesuwacie?...
Ona. Widzisz... chcemy na jej miejsce postawić fortepian...
On. Na Boga! a pocóż znowu fortepian?...
Ona. No! tylko się nie gniewaj koteczku, ale widzisz, chciałabym na miejsce fortepianu postawić kanapę.
On. Kyrye eleison!... Cóż ci znowu kanapa zawadza?
Ona. Nic nie zawadza, tylko że podłoga w tem miejscu jest nieczysta, więc chciałam cię prosić, ażebyś ją trochę szczotkami przetarł...
Po takiem usprawiedliwieniu potrzeby usunięcia kanapy, fortepianu i szafy, posłuszny mąż okrywa się wzorzystym szlafrokiem i obuwa w szczotki z mocnymi rzemykami. Wdzięczna małżonka dla uratowania powagi mężowskiej wobec niezbyt dawno przyjętej służącej, własnoręcznie ozdabia głowę domu w haftowaną czapeczkę z jedwabnym kutasem, co przy wycieraniu podłogi dodaje zamaszystości i stanowczo wyróżnia pana od najemnego frotera.
Czytelniku! jeżeli uszczypliwy twój sąsiad z przeciwka, mimo starannie zapuszczone rolety w oknach, dostrzeże w jaki sposób bawisz się w Wielki Poniedziałek przede dniem, wówczas nie zapieraj się faktu, lecz dla objaśnienia go dodaj, że masz bardzo niedoświadczoną służącą, a nadewszystko, żeś czytał mój artykuł: O gimnastyce, napisany bardzo gruntownie i wyczerpująco w jednem z pism pedagogicznych.