Strona:Bolesław Prus-Przygody Stasia.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ty się z nim pogodzisz za to, że ci butelkę o łeb rozbił?...
— Przecież nie łeb pękł, ino butelka...
— Za to, że cię od smoluchów wyzywa, z kominiarzem równa?...
— Jakem nie umyty, tom smoluch; wszyscy o tem wiedzą, a ty najpierwsza — mówił kowal, nie mogąc dojść powodu zawziętości żony.
Szarakowa wstrząsnęła głową.
— Doloż moja! — zaczęła biadać: — otom ci los zrobiła!... Toś ty chłop?... To twój ojciec z moim stryjem służył w wojsku, a ty nie masz ambicji?...[1] Ja baba jestem — mówiła zadyszana — a oczybym mu wydrapała, a ty się chcesz godzić?... Toś ty mąż Stawińszczanki, ze szlacheckiego gniazda żonę wziąłeś, a wstydu nie masz w oczach?...
Kowal zachmurzył się.
— Co nie mam mieć wstydu w oczach?... — mruknął.
— Przecież godzić się chcesz z organistą?...
— Co mam chcieć?...
— Przecie dopiero co mówiłeś?...
— Co miałem mówić?... Toś ty gadała, że ojciec tak kazał, no... a nam wypada go słuchać...
— Albo mój tatunio to twój ojciec?... Ty go nie potrzebujesz słuchać, tylko ja... Tyś nie powinien godzić się z organistą, choćbym ja nawet chciała na rozkazanie tatunia...

Ponieważ od kilku minut chłopcy w kuźni wodzili się za łby, co robiło dość wielki szelest, kowal

  1. Ambicja = poczucie godności.