Strona:Bolesław Londyński - Frankowe szczęście.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wy mieć cielaka, gdyby się więc dało zamienić konia na krowę, to byłby dobry interes. Zaproponował tedy zamianę chłopu, ten przystał, wziął konia za cugle, a krowę powierzył Frankowi.
Gdy teraz Franek wolno posuwa się naprzód z nowym nabytkiem, zachciało mu się pić, postanawia tedy wydoić krowę i świeżem mlekiem ugasić pragnienie. Ale ładnie na tem wyszedł. Ledwie się zabrał do doju, krowa odwróciła się doń i zadała mu rogami taki cios potężny, że runął wznak do rowu.
To go namacalnie przekonało, że dokonał zamiany bardzo niefortunnej, jął się tedy namyślać, co teraz pocznie, gdy oto spostrzega, że drogą idzie jakiś człowiek, bodaj czy nie rzeźnik, i prowadzi spasionego wieprza. Ponieważ grube zwierzę zapragnęło spoczynku, rzeźnik, przeto zbliżył się do Franka, grzecznie go powitał i zapytał dlaczego taki smutny i do kogo krowa należy? Franek opowiedział mu posępnym głosem o swo-