murach miejskich.[1] Nauka idzie łatwo jakby zabawa.[2] W ósmym roku, gdy się już oznajomią z wyrażeniami matematycznemi nakreślonemi na ścianach miejskich, uczą je nauk przyrodniczych. Czterech nauczycieli zajmuje się wykładami, i w przeciągu czterech godzin każdy z oddziałów pobiera naukę, — gdy bowiem jedni zajmują się ćwiczeniami cielesnemi lub posługą publiczną, drudzy pracują umysłowo.[3] Następnie młodzież przykłada się do wyższej matematyki, medycyny i do innych nauk, stosownie jak kto do czego jest usposobiony, podług przekonania władzy.[4] Dzieci ciężkiego umysłu wysyłają się na wieś, — a gdy umysł ich tam się rozwinie, wracają napowrót do miasta.[5] Każdy z oddziałów wychodzi kolejno z miasta na wieś, gdzie wprawia się do cwiczeń cielesnych, do myśliwstwa, herboryzuje, poznaje minerały, uczy się rolnictwa i chowu bydła.[6] Urządzają się przytem pomiędzy młodzieżą dysputy naukowe. Uczy się ona nadto rozmaitych rzemiosł, i im kto więcej nauczy się rzemiosł, tem większy szacunek posiada.[7] Dzieci starsze od lat 12tu cwiczą się w robieniu bronią i ruchach wojskowych.[8] Wypowiedziane tu główne zasady wychowania dzieci przypominają zasady dwóch mężów starożytności, Platona i Ksenofonta.
Co do ogólnego jednak obrazu panuje niejasność, a co do szczegółowego wykończenia — chaotyczność. Zwrócę tylko uwagę na dwa szczegóły. Autor mówi o czterech nauczycielach i czterech godzinach nauki. Ponieważ wszyscy uczniowie podzieleni są na cztery oddziały, przeto jeden nauczyciel wypada na oddział. Jest to fikcyja możliwa tylko w wyobraźni. Ani siły, ani nauka, jakkolwiek rozległa, pojedynczego człowieka nie wystarczyłyby do wywiązania się należytego z zadania. Co do czterech godzin dziennie, to niewiadomo, na co je przeznacza autor, czy na wszelką naukę, tak teoretyczną jak praktyczną, tak umysłową jak mechaniczną, czy też tylko na pracę szkolną w dzisiejszem naszem znaczeniu.