Przejdź do zawartości

Strona:Bolesław Błażek - Wakacye pod namiotami.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Większemu jeszcze zbiegowisku przeszkodził rychły powrót kwatermistrzów, którzy wywiązali się gładko z powierzonego im zadania. Kwaterę mieliśmy w chacie niedaleko we wsi, u miejscowego kowala.
W nagrodę za tak gładko i prędko załatwioną sprawę, dostali wszyscy, z biorących udział w poszukiwaniu kwatery, po tabliczce czekolady i ruszyliśmy w drogę, za dumnymi z dokonanego dzieła, przewodnikami.
Obejście kowala było po lewej stronie gościńca pod cerkwią, na dużej łące z drugiej strony potoku Prutec, który w tem właśnie miejscu przerzuca się z prawej na lewą stronę drogi, wiodącej na „tatarską przełęcz“. Składało się ono z zabudowań gospodarskich i niewielkiej, lecz czystej chaty, w której oprócz kuchni była kuźnia i duża izba. Gospodarz, wdowiec, mieszkał z siedmioletnim synkiem w kuchni, a nam odstąpił izbę. którą wymościliśmy suto świeżem sianem z opodal stojącego brogu.
Przygotowawszy w ten sposób na noc posłanie, rozpruszyli się wszyscy po wsi, korzystając z pogodnego i ciepłego wieczora, pozostawiając w chacie tylko tych, na których wypadała kolej gotowania.
Cicha i spokojna zawsze wieś, wtulona w wąwóz górskiego potoku, ożywiła się na chwilę i za-

48