Strona:Bogusław Adamowicz - Tajemnica długiego i krótkiego życia.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Księżniczka była w letargu, z którego nagle ocknęła się wśród nocnych ciemności. Wyszła z grobu i przerażona szukała schronienia... Ty ją porwałeś wówczas, i zbeszcześciłeś i w obawie przed oskarżeniem otrułeś nieszczęśliwą.
Poniesiesz za to zasłużoną karę: zginiesz wpleciony w torturowe koło.
Przyznaj się lepiej do winy, abyś zasłużył na litość u Boga w niebiosach, bo u ludzi na ziemi nie doznasz żadnych względów.
— Nie — odparł z prostotą — nie popełniłem zbrodni, i opowiedział prawdę całą. Nie zadałem jej śmierci — sam ją wydarłem mogile. Nie znieważyłem jej, gdyż ją nad życie kochałem. Zbudziłem ją z snu wiecznego pocałunkiem miłości. Lecz ona potem, kiedy spostrzegła, że przestałem ją kochać z chwilą gdy ożyła, a chcąc być kochaną przeze mnie — umarła znowu sama. — Odgadła bowiem z mych oczu, że jestem tym dziwnym człowiekiem, który kocha tylko umarłych.
— Taak??!! — zawołali sędziowie głosem od zgrozy zdławionym, a twarze ich pobielały jak płótno. — Więc jesteś tym, który groby odwala i znieważa trupy?!! O ileż sroższa za to czeka cię kara!