Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/424

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

składy mydlarni Lederów i stara Zełda postękując rozstawiała niedopałki świec w załomach ścian. Wszędzie widzieli ślady przerwanej pracy, wiadra bez wody, materace butwiejące w wilgoci, puste bańki do nafty, porzucone narzędzia i wykute w połowie kanały wentylacyjne. W ten sposób znaleźli się w kryjówce o paru wyjściach; zburzona oficyna nie dawała dostępu do tych piwnic, a przełazy były nawet nieźle zamaskowane. Kalman Drabik patrzył dalej na swój papierek i opukiwał ścianę; nikt nie chciał z nim iść ciemnym lochem w podziemne ruiny starego browaru, pod zimnym i mokrym sklepieniem. Wrócili do szopy uspokojeni, a on pchał się dalej.
Przyszedł wkrótce czas, kiedy szukano Żydów w gruzach, ale tego dnia nikomu z nich to nie wpadło do głowy i każda godzina oddalała od transportu, zdawało się, na zawsze. Przecież to piekło nie może wiecznie trwać! Mordarski szukał butów. Nocą Elijahu wymknął się na podwórze i zdjął oficerki z Hrabiego Grandi. Buty były w całkiem znośnym stanie, z cholewami do kolan, tylko trzeba było usunąć z nich zimne i przepocone onuczki. Mordarski krzywił się najpierw, kiedy je wciągał, a potem krążył po szopie i robił przysiady, żeby je rozchodzić. Elijahu patrzył na to zadowolony z siebie, Mordarski kucał, a buty na jego łydach skrzypiały. Przybiegł Uri, zaczął szeptać z Naumem w kącie szopy i w pół godziny wszyscy już wiedzieli, że na Stawki poszła Ciepła, Ceglana, Krochmalna cała aż do muru i resztki niedobitków koczujących na Walicowie. Kto ma kartę meldunkową i świadectwo zatrudnienia — nie podlega czystce. Rzemieślnicy chodzą do fabryk żebrać o robotę,