Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
132
Chata wuja Tomasza

Francuzką, a pochodziła z rodziny, która osiadła w Louizanie w czasach, kiedy tu tworzyły się pierwsze osady.
Otrzymawszy po matce nader wątłą budowę ciała, Augustyn, za radą lekarzy, był odesłany do swego stryja mieszkającego w Vermoncie, aby tam pod wpływem surowszego klimatu zahartował się i wzmocnił.
W dzieciństwie miał serce nadzwyczaj miękkie i czułe, skłonność to właściwsza niewiastom niż mężczyznom.
Czas pokrył tę miękkość twardą korą dojrzałego wieku i rzadko kto spostrzegł, co się działo w jego duszy. Udarowany od natury pięknemi przymiotami ducha, wcześnie już uczuł skłonność do wszystkiego, co idealne i piękne; wcześnie począł się w nim objawiać wstręt do drobiazgowych szczegółów praktycznego życia.
Wkrótce po wyjściu z wyższego zakładu naukowego, Augustyn zapalił się płomienną miłością i skupił w niej całe swe istnienie. Nastąpiła stanowcza chwila, owa chwila, która tylko raz się zdarza każdemu człowiekowi: na widnokręgu jego życia ukazała się promienna gwiazda, która dla bardzo wielu wschodzi tylko na to, aby zniknąć bezpowrotnie, jak sen piękny a rozwiewny, i zostawić tylko smutne po sobie wspomnienie: nadaremnie ukazała się też i Augustynowi.
Ale porzućmy przenośnię i powiedzmy po prostu, że w jednym z północnych stanów Augustyn poznał piękną dziewicę, z czystą i wzniosłą duszą, pokochał ją i zaręczyli się z sobą. Następnie pojechał na Południe dla zrobienia niezbędnych przygotowań, gdy niedługo otrzymał z powrotem pocztą wszystkie swe listy, które pisał do narzeczonej; przy listach był dopisek od jej opiekuna, który zawiadamiał go, że zanim otrzyma te listy, narzeczona jego zostanie żoną kogo innego. Odurzony nieprzewidzianym ciosem, zrozpaczony, powziął płonny zamysł wyrwać z serca nieszczęsną namiętność. Duma nie pozwalała mu błagać lub żądać tłómaczenia się; rzucił się więc w wir tak zwanego wielkiego świata. Po dwóch tygodniach został narzeczonym najpiękniejszej w mieście kobiety. Natychmiast poczynił przygotowania do ślubu i połączył się z nią węzłem dozgonnym. Posagu dostał sto tysięcy dolarów, wskutek czego nazywano go szczęśliwym.
Młoda para przeżyła miodowe miesiące w rozkosznej wili nad jeziorem Pontchartrain. Pewnego dnia oddano młodemu małżonkowi list pisany znaną ręką; otrzymał go w bawialnym pokoju wśród mnóstwa zgromadzonych gości, zajęty, jak zwykle w salonach bywa, błyskotliwą, bez znaczenia rozmową. Trupia bladość okryła jego lica, potrafił jednak zapanować nad sobą nie okazując pomięszania, doprowadził do końca dowcipną sprzeczkę, którą toczył z jakąś damą, i w kilka minut wymknął się niespostrzeżenie z komnaty. Zamknąwszy się w swym gabinecie, przeczytał złowrogie pismo, — dlaczegóż musiał je czytać! List był od niej i zawierał szczegółowy opis udręczeń, jakie znosiła od rodziny swego opiekuna, który chciał ją zmusić do zaślubienia jego syna. Opowiadała następnie, że od pewnego czasu nie otrzymuje listów od narzeczonego, że pomimo to pisała kilka razy do niego, póki nie ogarnął ją smutek i zwątpienie, że pod ciężarem boleści duszy zdrowie jej podupadło całkowicie i że nakoniec przypadek nastręczył jej odkrycie ohydnej zmo-