Strona:Blokhauz pod Syreną (cz. 2). Na dalekim cmentarzu.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



Na dalekim cmentarzu

Nad siwą otchłanią Oceanu Północnego leży ponury kraj, niegdyś zagarnięty zaborczym berłem »białego cara«. Niezmierny obszar tundry, zasiany drzazgami granitu, porosły karłowatą brzozą, ma nazwę: pobrzeża Murmańskiego.
Latem bagna zakisają mokrą pleśnią; a pomimo zieleni wątlej i bladej, jak jesienna ozimina, wieje z obronionych trzęsawisk przejmujący ziąb, niby z rozkopanej mogiły. Wszędy unoszą się słupy, całe trąby powietrzne, uwiane z niezwykle zajadłych komarów błotnych. Gdy wiatr z morza rozproszy te słupy, czarne kosmate owady spadają na wszystko co żyje, niby samum latającego kopciu.