Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tować. Może czytał o czemś takiem, może też chciał zobaczyć przestrach malca. I zobaczył to w istocie. Malec nie umiał pływać, sądził jednak, że John nie wykona swego pomysłu. Ale gdzietam! Chłopak widząc, że źle, zaczął wrzeszczeć, tak że i Johna zaraził strachem. Nie ustąpił jednak. Malec czepił się ubrania Johna, ale tenże oderwał go. Potem skazaniec przywarł kurczowo do burty łodzi. Silny John oderwał go znowu. Wkońcu zrozpaczony, chwycił się steru, ale został strącony w toń. John skoczył za nim i uchwycił w chwili, gdy szedł pod wodę. Silną dłonią trzymał go nad falą, ale nie zdołał wsadzić z powrotem, bo malec dostał skurczu. Nadbiegli ze wszystkich stron ludzie i wypłynęli na ratunek, sądząc, że ktoś kogoś morduje.
John nie wrócił tego wieczora do domu. Przez kilka dni szukali go domownicy, potem policja, oraz mnóstwo mieszkańców, litujących się nad ojcem.
Nakoniec znaleziono go daleko na hali. Spostrzegłszy ludzi, legł na ziemi i, wrzeszcząc co sił, oświadczył, że nie wróci, póki mu nie przysięgną, iż nie zostanie obity.
Ten ostatni czyn rozsławił go w całem mieście, a wszyscy uznali, na jego korzyść, czy niekorzyść, mniejsza z tem, że niepodobny jest do innych dzieci i ma zmysły nie całkiem w porządku. Z tego powodu pobłażano mu też potem w szkole, to znaczy nie koledzy, gdyż młodzi są nieubłagani, ale nauczyciele. Dopuszczał się straszliwych rzeczy, zwłaszcza różnych nieprzyzwoitości w czasie, gdy podrósł, i to tak dalece, że nie możemy o nich pisać.
Ale ojciec wstawiał się zawsze za nim, a nauczyciele patrzyli przez palce, mając współczucie dla Konrada, który tak dzielnie przebijał się przez życie.