Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/233

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    a każdy idealny wysiłek stoi w naturalnym związku z harmonją tonów.
    Ten, który doznawał wrażeń najsilniejszych, stał ukryty za zamkniętem oknem i za żadną cenę nie byłby się pokazał. Widział Norę w jasnym płaszczu, z odrzucona wstecz głową, dyrygującą ruchem dłoni. Tkwił dalej w ukryciu.
    Ten śpiew był wyrazem jego usiłowań, a głosy dziewcząt bolały go dziś dotkliwie mimo, że w istocie dokonał rzeczy wielkiej i to wbrew przeciwnościom.
    Nie każdy mógł się poszczycić podobnemi wynikami... a mimo to stał teraz u granic.
    Cóż go jednak tak unieszczęśliwiało? Zaczął dumać nad swym stosunkiem do matki i całego otoczenia...
    Nagle śpiew umilkł, chór, rozpierzchły w radosne grupy, popędził w dół aleją, a na końcu szedł „sztab główny“. Tora chciała widocznie o czemś zawiadomić przyjaciółki, szły tedy, często przystając i naradzając się z sobą.
    Ach tak, pomyślał Tomasz, rzecz główna to posiąść istotę, z którą możnaby dzielić wszystkie troski i radości życia!...