Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zrozumiała, że go nie wpuścili i urągliwie jęła mu skrobać marchewkę. Potem znikła.
Była śliczna, wesoła i przypominała całkiem brata, porucznika Nilsa Fürsta, pierwszego złotego młodzieńca miasta i lwa wszystkich miast nadbrzeżnych. Ktoby o tem wątpił, mógł spytać damy towarzyszącej Emie, pani Kai Gründal, żony inżyniera, który tak rzadko bywał w domu. Gdyby owej pulchnej damie zadano owo pytanie, odnoszące się do Nilsa Fürsta, będącego bardzo często w domu, odpowiedziałaby niezawodnie, iż nikt o tem nie powątpiewa.
Uprzejmy naczelnik puścił damy przodem, potem zaś rzekł kilka grzecznych słówek Bergowi, który nie raczył odpowiedzieć.
W tej chwili Berg zobaczył panią Rendalen wraz z synem, burmistrzem i burmistrzową. Wychodzili we czworo z budynku głównego. Widać burmistrz docisnął się aż do pani Rendalen, by nań zanieść skargę. Czyżby miał dostać burę wobec tej rozswawolonej młodzieży za to, iż surowo pilnował otrzymanego polecenia. W samej rzeczy podeszli do drzwi głównych, nie do wiodących przez przedpokój, gdzie była szatnia i ćwiczebnia dziewcząt. — Miało to widocznie na celu wpuszczenie burmistrzostwa do hali.
Stojący w pobliżu, witali panią Rendalen i jej syna. Berg otwarł, ona weszła na schody, za moment atoli cofnęła się o krok i przepuściła w istocie burmistrza i burmistrzową. Potem wszedł Tomasz, ona sama została na zewnątrz.
Roztyła się bardzo. Włosy, wyzierające z pod kapelusza, były popielate, twarz jej poczerniała i obrzmiała.
Odrobiła wiernie pracę swego życia i wiedziała dobrze, że ją wszyscy szanują.