Przejdź do zawartości

Strona:Biblioteczka Uniwersytetów Ludowych 22.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obecnym jej właścicielem jest (bo żyje jeszcze dotychczas we czci i w spokoju) stary Froim.
Poznaliśmy go wypadkowo, przejeżdżając... Koniska spracowały się, dźwigając ciężką bryczkę po żółtych piaskach podlaskich, należał im się więc słusznie wypoczynek...
Wjechaliśmy w obszerne wrota austeryi. Towarzystwo składało się z kilku młodych ludzi, skłonnych do wesołości i żartów.
— Hej! hej! — zawołał jeden — mości panie oberżysto, pokaż-no się pan tutaj!
Oberżysta nie wyskoczył na to wezwanie, ale wybiegła natomiast dziewczyna, o czarnych rozczochranych włosach, pełnych pierzy, i oznajmiła, że tu zawsze dostanie wszystkiego, tak jak w Warszawie, a nawet jeszcze więcej, niż w Warszawie; tylko... stał się taki wypadek, że przed tygodniem właśnie był jarmark i chłopi zjedli wszystko, co się tylko znajdowało, tak, że w tej chwili niema już nic.
Co prawda, nie bardzo nas to oświadczenie zmartwiło, jechaliśmy albowiem z wakacyi ze wsi, a gościnna gospodyni nakładła nam w bryczkę tyle prowizyi, że moglibyśmy o niej Bóg wie jak daleko zajechać.
Kazaliśmy dać koniom owsa, Maćkowi rozczochrana Żydóweczka wyniosła kielich gorzałki, a my, wziąwszy z sobą koszyk z pożywieniem, rozsiedliśmy się w izbie gościnnej.
W sąsiednim pokoju siedział Żyd stary z długą brodą, białą, jak śnieg, w aksamitnej czapce na głowie i, nie zważając wcale na nasze przybycie,