Strona:Benito Mussolini - Pamiętnik z czasów wojny.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do przeszłości. Tragiczne doświadczenie pierwszej linji okopów nauczyło żołnierzy, że wszelkie amulety są równie mało pomocne; — że najrozmaitsze środki, jak medalik lub maskotka z kości słoniowej zabezpieczające przed urokiem są w tym względzie tyleż warte co obrazek św. Antoniego. Najnowszym sposobem „odczynienia“ jest poruszanie gwiazdek na kołnierzu albo też noszenie następującego napisu kabalistycznego:

B 1 P Z IR 16
C ch. Zl P. S. S.

Tysiące żołnierzy otrzymało kartki z takim napisem, gdy przechodziliśmy przez wsie leżące w dolinie Natisone. — Ja nie potrafię tego odcyfrować.

21 lutego.

Noc przenikliwie mroźna. Gwałtowna wichura.
Płótno naszego nędznego baraku wydęło się od wiatru wiejącego z Monte Nero, a drewniane przecznice trzeszczały jak gdyby lada chwila miały rozlecieć się w kawałki. Leżymy stłoczeni jak kupa mierzwy. Żeby z końca baraku dostać się do drzwi, trzeba przełazić jak zwierzątko na czworakach poprzez leżących towarzyszy. Nikt nie może oka zmrużyć.
O czwartej wezwano mnie do partji żołnierzy mającej przynieść prowjanty. Przynosi się je z miejsca, do którego mogą dotrzeć muły, t. j. z dowództwa brygady. Także na Rombonie spoczywają są tu i owdzie nasi polegli, gdzie tylko udało się ich pogrzebać. Siedem krzyżów stoi tuż koło dowództwa brygady, dwa nieco wyżej, a kilka jeszcze koło ścieżki. Spokojny poranek. Porucznik Rapetti opowiada mi zdarzenie, świadczące, jak przykład oficerów przyczynia się do wzniecenia entuzjazmu w żołnierzach: