Strona:Benito Mussolini - Pamiętnik z czasów wojny.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nów. Przez kwadrans wrzawa, a potem spokój aż do brzasku dnia. Posępny poranek. Idę wraz z moim plutonem po odbiór porcyj żywnościowych i zaopatruję się w chlebak. Przynoszą martwego żołnierza 39. baonu. Życia pozbawiły go strzały karabinowe i zerwisko piargów. Po plutonach krąży wieść o czekającym nas ataku. Wiadomość nie działa przygnębiająco, owszem przyczynia się do podniesienia serc. Tylko długotrwała bezczynność oddziaływa denerwująco na żołnierza włoskiego. O wiele, wiele lepszą rzeczą jest być w ogniu, niż pod ogniem. Bersaljerzy żywią pragnienie, by pomścić swych kolegów, poległych wskutek zdrady. — Koło mnie ktoś śpiewa; jest to pieśń bersaljerów:
O, pióra! chciejcie pieścić
Spiekły policzek mój…
— — — — — — — — —
O pióra! chciejcie wieścić
Radosnych pociech rój,
I ciągle mi szeleścić:
Hej naprzód, naprzód w bój!…