Strona:Benito Mussolini - Pamiętnik z czasów wojny.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dochodzimy do Comeglians, gdzie rozpoczyna się dolina rzeki Degano. Wieczorem wypoczynek w Rigolato, przepełnionem żołnierzami trzeciego pułku alpinów. Są to młodziki rocznika 1896, pochodzący z Turynu. Gospody zawalone żołnierzami. Na ulicach brak oświetlenia, panuje głęboka ciemność. Jednakże w jednej z kwater w pobliżu głównej ulicy brzmi pieśń chóralna:
W dwudziestym siódmym dniu maja,
gdy słońce zachodem gore,
zatonął pewien statek
w głębinie Lago Maggiore.
— — — — — — — — — — — —
O piękna, co śpisz na grzędzie,
gdzie barwne kwiecie rośnie,
zbudź się! chcę ciebie całować,
uściskać cię miłośnie…
Powolna, na trzy głosy śpiewana, melodja przebrzmiewa uroczyście w gwiaździstą noc.

27 marca.

Rigolato jest oddalone 7½ km od Forni, gdzie znajduje się d-two mojego baonu. Wzdłuż gościńca wielki ruch, jak zwykle na etapach: rowery, biedki, wozy dwukolne, samochody ciężarowe.
Spotykamy mały samochód angielskiego Czerwonego Krzyża; szofer z nieodstępną krótką fajeczką w zębach. W Forni, dokąd przybywamy koło 11-ej, dowiadujemy się, gdzie znajduje się nasza kompanja. Postępujemy za kolumną mułów, dowożących prowjant. W Forni nie widziałem nic godnego uwagi, prócz budynku szkoły powszechnej, który jest wprost okazały. Jest nas dziesięciu bersaljerów wraz z podchorążym Baldesim z Toskanji. Trzygodzinny marsz ścieżką