Strona:Beecher-Stowe - Chata wuja Toma.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 4 —

— Halcy, — rzekł wreszcie pan domu, — Tom, którego chcę sprzedać, jest niezwykłym sługą: silny, zdrowy, szlachetny i nad wyraz uczciwy. Zawierzyć mu można duże sumy pieniędzy, a nigdy nie złapałem go na oszustwie.
Zadumał się Halcy, wreszcie zaproponował, aby mu dano na dokładkę dziewczynkę lub chłopca, a zgodzi się na żądaną cenę.
Gdy to mówił, drzwi się otworzyły i na środek pokoju wbiegł pięcioletni, niepospolitej piękności chłopczyk.
Pan Szelby rzucił grono winne do góry a ten złapał w powietrzu i podszedł do swego pana, który go pogłaskał po główce i kazał tańczyć.
Dziecko tańczyło i śpiewało naprzemian.
— Brawo! — zawołał handlarz — daj mi pan w dodatku do Toma tego chłopca, a zapłacę ile chciałeś.
Tejże chwili weszła do pokoju młoda i piękna niewolnica, matka dziecka.
Postać jej była bardzo wdzięczna,