Strona:Bajka o człowieku szczęśliwym.djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwrotów krasomówczych, tak obficie z początku z ust Greczyna padających. On to spostrzegł, ale miast mieszać się lub zmartwić istotnie, uśmiechnął się jeno chytrze i począł znów mówić, wodząc wokół oczyma:
„Widziałem ludzi, którzy spokój sobie chwalili i w dziwnem zaiste opętaniu w tem usiłowali szukać wartości życia, co jest samem jego zaprzeczeniem! Nie musieliżbyśmy przyznać, iż złe jest życie, jeśliby spokój w niem miał być dobrem jedynem? I nie musieliżbyśmy wyrzec się życia, aby spokój osiągnąć? zamknąć oczy i uszy i ducha zawrzeć przed wszystkiem, co z zewnątrz przychodzi? A jeszcze potem z wnętrza własnego wyprzeć to wszystko, co żywe w nas jest, co myśli, pragnie i odczuwa? Kto mi to zrobić potrafi wobec tej burzy zdarzeń, która go otacza — i drugiej, co z wnętrza echem jej odpowiada? A jeśliby się znalazł taki i pokój uzyskał i chwalił go sobie: zaprawdę, iż śmierćby on chwalił, nie życie, umarł już bowiem, nim na stos go złożono!
„Prędzej już gotówbym przyznać słuszność tym, którzy pragną radości i wysławiają cichą i umiarkowaną, ceniąc przyjemności, a zwłaszcza sielskie, i mówią o słodyczy zajęć codzien-