Strona:Baczyński - Autografy utworów poetyckich (1939-1943).djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

2.
W jakiś październik czy grudzień
właśnie dzień był od wiatru wydęty jak dziś
jak żagiel.
Szli ludzie
[1]

ręce mieli płomienne i nagie

jak oczy, które spojrzały w śmierć
szli ludzie
których groza zjeżyła jak sierść
na czarnej skórze miasta.

Naprzeciw

brzuch wypełz poduchy zadów
z rąk tysiąca ogień wystrzelił
wtedy za ręce się wzięli
jak szarookie dzieci
i kiedy padać zaczęli

jak pnie wypalonych topól
3. 

krew płynęła, jak płynie zraniona zieleń
bijący w serce topór

Głęboko
4. 

na dnie rąk porytych pracą jak pługiem
chowam ten obraz, oczy rozdartych matek
i te kolumny nawet po śmierci głodnych cieni
i te twarze od lamentu jak płacz nocny długie
Z nimi
podnoszę kamień wydarty rycerskim pomnikom
i biję w łby złocone wypruwając zemstę
jak śmierć wypruwa się z krzyku


  1. Przypis własny Wikiźródeł W rękopisie wiersze przekreślone, ale ołówkiem, inaczej niż w innych strofach.