Takim odważny pośród dział ziejących rozpaczą.
Jakże drżę pod Twoim spojrzeniem niepewnym.
Takim mocny niosąc pół świata i niebo całe na barkach
Jakże słabo oplatam cię ramieniem płonącym z niecierpliwości.
Ach w nocy otwierają się drzwi troski i niedostrzegalnie wychodzi z nich korowód martwych figur z wosku.
Jam żołnierz konający na polu oddalonym o wieczność, a muchy obszukują mi twarz, ręce i ciało, czuję ich dotyk lepki i ciekawy, aż do dna rany.
A ty przechodząc ulicą miasta myślisz znużona upałem o mnie — bezosobowo i nie pamiętając mojej twarzy: Kiedy wróci? Nie wiesz, że niema powrotu, gdyż muchy pożarły mi pamięć, a słońce rozkłada atom po atomie zakrwawioną twarz.
Jam konkwistador wyliczający ostanie kroki, aby przed śmiercią zdążyć do ciebie. Ale niebo nieubłaganie sypie popiół, a puszcza jak wąż zielony oplata. Gdzie zgubiłem moją siekierę? Czy nie byłem już raz nad tym strumieniem i nie zbłądziłem do jego źródeł? A w chłodnym pokoju pewna, że rzuciłem Cię dla tej dziewczyny bronzowej z tych wiosek upalnych i wilgotnych, kładziesz ręce na jego ramionach, pełna rozpaczy, chcąc zniszczyć wyroki ustalone.
Jam czekający w podmiejskiej kawiarni. Ach
Strona:Baczyński - Autografy utworów poetyckich (1939-1943).djvu/23
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
do Basieńki.
List 3.