Strona:Autobiografia Salomona Majmona cz. 1.pdf/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Uczyniłem z nią to, co wedle przypowieści talmudycznej był zrobił Rabbi Meir, otrzymawszy za nauczyciela kacerza: znalazł on jabłko granatu, zjadł owoc i odrzucił łupinę.
W ciągu dni kilku skończyłem w ten sposób z moją książką, ta jednak, miast nasycić moją żądzę, rozdrażniła ją jeszcze więcej. Zapragnąłem przeczytać więcej książek w tym rodzaju.
Ponieważ jednak nie miałem odwagi odkryć wszystko kaznodziei, postanowiłem napisać do niego list, w którym wywnętrzyłem swój niepohamowany pociąg do tej świętej nauki i usilnie prosiłem, aby zechciał wspomódz mnie książkami.
Otrzymałem od niego odpowiedź bardzo przychylną. Chwalił mój zapał do świętej wiedzy i upewniał mnie, że żar utrzymujący się w tak niewdzięcznych warunkach, jest widomą oznaką, iż dusza moja pochodzi od Olam Aziloth (t, j. ze świata bezpośredniego wypływu boskiego), podczas gdy dusze zwykłych talmudystów biorą początek li z Olam Jezirah (ze świata stworzonego). Zarazem przyrzekł wspierać mnie, o ile będzie mógł, książkami.
Ponieważ jednak zajmował się sam tą nauką i odnośne księgi ciągle musiał mieć pod ręką, nie mógł przeto pożyczać mi takowych; natomiast pozwolił, abym studjował je dowoli w jego domu.
Któż mógł być szczęśliwszy nademnie? Przyjąłem zaofiarowanie się kaznodziei z wdzięcznością i nie wychodziłem niemal z jego domu, przesiadując dni i noce nad księgami kabalistycznemi.
Zwłaszcza dwa wyobrażenia wydały mi się osobliwie trudnemi do zrozumienia. Jednem było drzewo, czyli obraz boskich wypływów w różnorodnych rozgałęzieniach i we wzajemnem splątaniu się konarów. Drugiem