Przejdź do zawartości

Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Hrabia Besnard podniósł głowę i wyciągając ręce do krzyża, wołał:
— O Chryste Panie!... Dręczysz mnie i karzesz!... Ale jesteś sprawiedliwy! Dusza moja jest okropna, a serce zepsute!... Oto przed chwilą dopuściłem się zbrodni: sprzedałem sumienie! Obiecałem temu karjerzyście, że stanę w obronie jego prawa, a przecie to prawo uderzać będzie niewinnych, a przecie jestto prawo, które łzami okupią tacy nieszczęśliwi, jak ja, ojcowie!... O, Boże, powiedz, natchnij mnie, co mam począć?
I zdało mu się, że wyraz gniewu z twarzy Chrystusa znikł, że na jego miejscu na twarzy Zbawiciela osiadł spokój łagodny i widział, widział wyraźnie, jak Chrystus rękę ku niemu wyciągnął i te wyrzekł wyrazy:
— Twój obowiązek!
— Mój obowiązek! — jęknęło w duszy starca... Mój obowiązek!... A syn mój, mój syn nieszczęśliwy?!
Ale Chrystus milczał...
Po długiej chwili walki wewnętrznej hrabia Besnard słyszał wyraźnie, jak w duszy jego cisza zapanowała uroczysta, a w tej ciszy również wyraźnie te zadźwięczały słowa:
— Twój obowiązek... cały, zupełny, aż do końca, abym mógł złożyć nareszcie na twej głowie pocałunek pokoju!...

VII.
Rada stanu.

Trzeba przyznać, że rada stanu drugiego cesarstwa była wielkiem, pompatycznem i uroczystem zgromadzeniem; rada ta była rzeczywiście bardzo podobną do swej legendowej poprzedniczki, redaktorki kodeksu cywilnego i konkordatu; pracowita jak tam ta, wdrożona