Przejdź do zawartości

Strona:Asnyk Adam - Pisma 03. Wydanie nowe zupełne.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oryona tajne biegi i gwiaździste wozy,
Wytkniętemi drogami w wszechświat się toczące.
To widzę w ciągu wieków, a czy mam nad głową
Wóz słońca, czy też nowy księżyc w srebrnym sierpie,
Nigdy nie mam wytchnienia: zawsze jednakowo
Pasuję się z mym losem, bezsilny, i cierpię,
I własną nieśmiertelność w wolnem przeklinam konaniu,
I zazdroszczę ziemianom znikomego kresu,
Że złą czy dobrą dolę w jednem przebywszy świtaniu,
Jako cienie zstępują w otchłanie Hadesu:
Ci mają snu i śmierci wielce litośne bliźnięta,
Co kruszą wszystkich kajdan, wszystkich boleści ogniwa;
Lecz dla mnie ulgi niema: ręka przeznaczeń zacięta
I boleść moja nigdy, nigdy nie spoczywa!



II.
(PROMETEUSZ na szczycie Kaukazu, przykuty do skały. Pojawiają się OCEANIDY, zajmując niższe piętra skał, tuż[1] pod szczytem).


STROFA.

Nieubłagany gniewnych bóstw wyroku!
Nieszczęśliwego ciężką gnieciem ręką.
Okropna dolo! posępny widoku,
O, sroga bez granic męko!
Trudno nie zadrżeć litością i trwogą,
Gdy groza piersiom spocząć nie dozwoli.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; ostatnia litera słowa jest zniekształcona.