Strona:Artur Oppman - Pieśni o sławie.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Świętej Heleny z fal stercząca skała
Na oceanie czerni się, jak grób...
Trumna w łańcuchach, a w niej — skamieniała
Ta twarz z marmuru przeraźliwie biała —
I złoty orzeł u cezara stóp.

I czuwa gwardya w nieruchomej grozie
I marszałkowie szpad dobyli wraz,
Jak w ogniu bitew, na leżach, w obozie,
Jak w grobach wspólnych — tak w apoteozie
I nasze orły macie tu — i nas.

Warknęły bębny, trąby apel grają
I wstaje dawny, zapomniany świat,
Całuny mogił z martwych ciał spadają,
Budzą się zmarli: Niech wstają! niech wstają!
Francyo i Polsko, wy im sypcie kwiat!

Wy im kwiat sypcie, co ze wspomnień rośnie,
I pieśń, co kwitnie z wielkich tęsknot dusz,
Może, ku tamtej obrócone wiośnie,
Znów się sercem zwiążecie miłośnie,
Wołając światu: «Stwórz się nowy, stwórz!»