Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie pozwolę — zawołał pan Szyszkowski, śledzący pilnie ruchy panny — jeszcze wódka, niechaj tam, ale wino musicie wypić panie: toż byłby wstyd dla szlachcianek! — wstał z krzesła, ucałował rękę gospodyni.
— Daj, Zosiu, jeszcze kieliszek.
— Jakże to, proszę pani?... Ja rozumiem rygor dla dzieci, bo ja sam tak wychowany; ale dla takiej panny, co już sama może być panią domu, godzi się pożałować kieliszka... Tylko usta umoczyć — czyż to zaszkodzi piękności? co?
Matka skinęła pozwalająco. Gość sam odkorkowywał butelkę.
— Ot i wypijem kieliszek na zgodę i szczęście... Ja szczery człowiek, to i prawdę powiem...